poniedziałek, 30 marca 2015

Pisany vlog #3

Ostatnio przy rozmowie ze znajomymi padła kwestia zejścia się jednego z nich z byłą dziewczyną. Rzuciłem wtedy cytatem z Heraklita(powinno się mnie zamknąć za bycie pretensjonalnym), który mówi, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Inny powiedział, że rzeka zawsze jest ta sama tylko woda inna. Kolejny, że co w sytuacji gdy wejdzie się do miski z wodą, a później z niej wyjdzie i wejdzie ponownie. Odparłem na to, że ta woda będzie już inna, bo będzie zawierała choćby te takie śmieszne kulki z luźnych nitek skarpetek, które zawsze się robią między palcami(też tak macie?) i oczywiście luźny naskórek, pot i wszystko inne co do momentu wejścia do miski po raz pierwszy się na nich osadzi. Ogólnie nasza dyskusja stała się mocno oparta na przykładach, dość dosłownie rozumiejąca sens cytatu i to, a także inne podejmowane w jej trakcie aktywności uczyniły jej życie raczej krótkim, ale nie czczym. Ponieważ później rozmawiałem już o !!samej tej rozmowie!!(ważny fakt) z dziewczyną i była ta rozmowa trochę inna. Ponieważ była jakby bardziej na meta poziomie. Nie odnosiła się do samego cytatu, a do samej rozmowy, co uczyniło ją trochę bardziej wyabstrakcyjnioną, ponieważ nie potrzebowała przykładów dla stworzenia samej siebie, a operowała już na gotowych podanych. To co tutaj napisałem to po pierwsze jak teraz mi się pomyślało jest trochę opisaniem ścieżki jaką pokonała szeroko rozumiana humanistyka, a po drugie dało mi do myślenia.
Mocno mnie zastanowiło to jak bardzo różnie można rozumieć jedną i tą samą rzecz(#fenomenologia), a także jak można różnie definiować pojęcia. Teraz będzie lista dwóch rzeczy, na których chcę się skupić.
-różne rozumienie aforyzmu Heraklita
-różne definicje rzeki

Ponieważ moi znajomi bardzo mocno spłycili takie mocno wionące Kantem i Husserlem przeczucie, że wszystko i za każdym razem jest dla nas fenomenem, czyli tłumacząc z języka filozofii, a nawet i nie z niego trzeba, ponieważ w potocznym rozumie się ten termin dość podobnie(przynajmniej w moim odczuciu) jako właśnie jednostkowe poznanie subiektywne zewnętrznie, ale dla podmiotu poznającego obiektywne, do obserwacji geologicznej(kilku z nich studiuje coś podobnego więc zrozumiałym jest takie pojmowanie tego przez nich). Z drugiej strony wykazali się niezłym zmysłem filozoficznym, ponieważ te przykłady i polemiki z tym cytatem można odnieść do jego bardziej abstrakcyjnego znaczenia. Ponieważ przykład z miską myślę sobie, że można odnieść trochę do sytuacji przytoczonej przez mojego ulubionego wykładowcę, do którego uczęszczałem na wykłady z Hermeneutyki, a który się nazywa Tadeusz Gadacz(jeśli wpadnie wam w ręce jakaś jego publikacja-kupować w ciemno, czytanie jak się przyzwyczaić do dość specyficznej wykształconej w seminarium duchownym składni, staje się bardzo przyjemne i pogłębiające poznanie i świadomość życia). Przytoczył on przemyślenie, swoje bądź jednego z wielkich myślicieli, z którymi nota bene często miał osobisty kontakt, jakoby ocena słuszności jakiegoś wyboru życiowego mogła zostać przeprowadzona jedynie w następujących warunkach. Otóż:podmiot podejmujący decyzję w momencie podejmowania decyzji kopiujemy, fizycznie, psychicznie, intelektualnie, mentalnie i jak jeszcze tylko się da, z jednym tylko wyjątkiem. Kopia podejmie drugą z możliwości jako swój wybór. Oczywiście, jeśli tylko będziemy chcieli jakąkolwiek kolejną decyzję naszą, bądź naszej kopii zweryfikować, tym więcej będzie trzeba naszych kopii, bądź kopii naszej kopii. I tak samo może postąpić każdy człowiek, a to stwarza szansę interferencji między kopiami i być może na przykład wreszcie udałoby Ci się, Drogi Czytelniku poznać Twoją ulubioną gwiazdę, tyle że byś jej nie poznał, ponieważ zamiast zniewalającego makijażu i pięknego uśmiechu zaserwowałaby Ci zniewalającego burgera i piękne frytki. I tak ten przytoczony przez mojego szanownego kolegę przykład jest w podobnym duchu, ponieważ ja go rozumiem jako próbę eksperymentu odizolowującego człowieka od innych doświadczeń, a ów odizolowany człowiek jeszcze raz jest przepuszczony przez jakiś bodziec. Problem pojawia się w momencie gdy zdamy sobie sprawę z tego, że on już to zna więc jego poznanie owego fenomenu będzie innym poznaniem niż gdyby, mówiąc metaforycznie wylać wodę i nalać nowej nie mówiąc mu o tej podmianie, co jest metaforą przeprowadzenia we w miarę takich samych warunkach takiego samego doświadczenia, na tym samym podmiocie. Zaś przemyślenie drugiego, o tym, że rzeka będzie zawsze ta sama, przywiodło mnie do drugiego punktu, czyli do problemu leżącego u podstaw sporej części sporów, a mianowicie definiowania pojęć. Ponieważ czym jest rzeka? Wikipedia mówi, że jest to: naturalny, powierzchniowy ciek płynący w wyżłobionym przez erozję rzeczną korycie, okresowo zalewający dolinę rzeczną. W Polsce przyjmuje się, że rzekę stanowi ciek o powierzchni dorzecza powyżej 100 km. Ta część tekstu będzie się bardziej odnosić do mojej dysputy z dziewczyną. Otóż dla niej najważniejszą częścią rzeki jest woda. Ale co z tego, że mamy wodę. Jeśli zamkniemy ją w wystarczająco dużej niecce będziemy mieli jezioro. Jeśli zaś rozlejemy ją nad gliniastą glebą uzyskamy bagno. Woda nie tworzy więc rzeki. Zaś samo koryto bez wody jest wąwozem. Czyli definicja z wikipedii jest bardzo trafna, ale to nie jest ważne dla mojego wywodu. Ważne jest to, że jedno i drugie jest ważne, że woda konstytuuje wąwóz jako rzekę... W tym ujęciu nagle woda wychodzi na plan pierwszy? Ale, czy na pewno? Niby ona konstytuuje, ale sama nie ma czego konstytuować. Może siebie samą konstytuować jako ciecz. Bardzo ważne jest jak widać indywidualne podejście do tematu, ponieważ wszystko jest fenomenem. Tak ja to wszystko fenomenologicznie pojmuję, ale to tylko mój osobisty jednostkowy sposób poznania.