środa, 17 sierpnia 2011

Esej jeszcze z liceum.

Przepisany w niezmienionej formie, podoba mi się, dlatego trafia w eter.
"Musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia". Cytat ten zaczerpnięty z "Trenu Fortynbrasa" Z. Herberta, który odwołuje się do "Hamleta" W. Szekspira jest wypowiedzią Fortynbrasa, który objął władzę w Danii po, masowej śmierci Duńskiej rodziny królewskiej. Mówi o odczuwanej od dawna chęci szczerej rozmowy z Hamletem, o tym jaki będzie pogrzeb księcia. Prosty i żołnierski, bo tylko na takim znał się Fortynbras. Osobiście opis tego pogrzebu przywodzi mi na myśl pogrzeb Żelaznego Marszałka. Może format skojarzenia trochę za duży, ale taki już mam tok myślenia wielkoformatowy. Wzrostem bardzo nie grzeszę, a nie ma ludzi świętych i nigdy na dobrą sprawę nie było. Bo czy święty Jerzy musiał zabijać tego smoka? Nie mógł tej przerośniętej przez wieki jaszczurki postraszyć ogniem? Wiem, że to tylko metafora, ale po co być radykałem i mieć nie mówię, nie obiektywny, bo nikt nie jest totalnie obiektywny, komuś obiektywnemu odo bezstronności wybuchłaby głowa, ale mało subiektywny już byłby możliwy. Jedyny według mojej skromnej wiedzy hagiograficznej był św. Franciszek, ponieważ był najbardziej w tym nieludzkim kościele katolickim doby średniowiecza ludzki. Jak i jego zakonnicy, nie to co Psy Pańskiej, z niepotwierdzonych o niewiarygodnych powodów posyłających Bogu ducha winnych ludzi na grill. I jeśli rzeczywiście byli BOGU ducha winni, to nie mogli mu tego ducha oddać w normalnym tempie, tylko z pokutą dopisaną do rozkładu dnia? In media res, zaś Herbert linijkę niżej jako uzasadnienie podaje idealizm Hamleta, jednak w tekście "Wilk i owieczka" ostatnią linijkę tworzą słowa "Nie poświęcajcie się dla morału". Czyli swego rodzaju idei, co spowodowało taką zmianę kursu, w którym płynął okręt poezji Herberta ze spokojnego i racjonalnego podejście "Wilka i owieczki" na "Królestwo bez kresu i miasto popiołów". Tego nigdy się nie dowiemy. Podsumowując Herbert mógł pisać w domyśle trochę o sobie cały "Tren Fortynbrasa", nie tylko wers, który posłużył ze tezę. I chyba niestety ma rację.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Nad pewnym cytatem zastanowienie. Kolejne z kolei.

"Dawniej trzeba było być sławnym, aby móc pozwolić sobie na skandal. Dziś trzeba skandalu, by zyskać sławę."-Maurice Chevalier. Przyjrzyjmy się w pierw autorowi cytatu. Urodzony w 1888 . Postrzelony w trakcie pierwszej wojny światowej, odznaczony Krzyżem Wojennym, uznany za jeńca wojennego. Przenosi się do Hollywood, zdobywa sławę, gra z gwiazdami jeszcze w 1909 z Mistinguettą, kobietą, której nogi zostały ubezpieczone na pół miliona franków. Waluta Szwajcarii już wtedy była w cenie. Podczas drugiej wojny światowej popiera Pétaina, szefa Rządu kolaboracyjnego, to chyba był ten Vichy, zawsze mi się myliły. Tak czy siak, popieranie rządu marionetkowego powołanego przez Nazistów i późniejsze występy na imprezach środowisk komunistycznych, było chyba skandalem, który raczej nie zniszczył jego kariery, skoro jego słowa mają taki, a nie inny wydźwięk. Podpisał Apel Sztokholmski, apel o zakazie używania(?[Źródło nie podaje dokładnie]) broni atomowej, cel szczytny, ale było to podpisywane głównie przez środowiska komunistyczne i było to uwerturą do zimnej wojny. In media res. Przez jego popieranie Pétaina i środowisk komunizujących po wojnie chyba panował wokół jego osoby pewien ferment, który i tak najpewniej nie zniszczył kariery, nadal był popularny we Francji. Po pewnym czasie poglądy człowieka przestają grać rolę, a zaczyna się liczyć klasa i styl. Jemu go nie brakowało.