wtorek, 24 kwietnia 2012

O hipsterach rzecz krótka, czyli subkultury opisanie

W moim wypadku przygoda z tą hipokryzją, a może paranoją zaczęła się kilka lat temu, może ze dwa, będąc dokładnym.

Zaczęła się od obrazków w internecie przedstawiających troje ludzi ubranych jak dla mnie totalnie nie zrozumiale, dziwne wiszące bluzki u dziewczyn, szalik do garnituru i jakaś chyba sztruksowa marynarka zwieńczona kapeluszem u faceta, u całej trójki Ray Bany. A cały ten cyrk ozdobiony napisem o alternatywności i przekraczaniu jej granic przez rzeczoną trójkę.

Cała subkultura jednocześnie zarzeka się, że nie istnieje, choć wszyscy zajmują się podobnymi rzeczami oraz podobnie się ubierają(są to chyba jakieś wyznaczniki subkultury). Zajmują się byciem przeciwko komercji i byciem vintage. Zwłaszcza ich iPhony spełniają oba te kryteria.

Wracając zaś do kwestii czym są hipokryzją, czy paranoją to chyba są i jednym i drugim. Paranoją, przez wypieranie się jakoby byli subkulturą, a hipokryzją trochę z tego samego powodu co paranoją(i vice versa), ale też dla tego, że iPhony naprawdę są przecież i vintage i jak oni to mówią "undergroundowe".
Właśnie. Underground. Kolejny miernik hipsterskości. Ja z tym, że moje notki na blogu widziało może łącznie ze 345 osób jestem "undergroundowym" twórcą i myślicielem. I nic w tym złego, że szukają mało znanych autorów, ale nie widzę sensu obwoływać kogoś geniuszem tylko dlatego, że jest mało znany.
W samym hipsteryźmie można wyróżnić też jakby dwa nurty. Hipsterów zwyczajnych, którzy na pytanie czy są hipsterami odpowiadają krótko tak, lub nie(Ci przeczący są krypto-przedstawicielami drugiego nurtu). Oraz ultra, lub mniej poprawnie historycznie uber hipsterów, którzy na to pytanie odpowiadają słowotokiem, że nie dadzą się zamknąć w ramce subkultury, bo oni są: "jedyni, unikalni i niepowtarzalni.". Co jest takiego w tej w tej subkulturze, że w ogóle (nie)istnieje?
Równie dobrze ja mogę zadać sobie pytanie: Dlaczego jestem metalem? Jestem? Niby tak wyglądam, tak się zachowuję(tak mówią), ale nie czuję się metalem. Chcę się dobrze bawić i nie przejmować niczym póki to nie szkodzi nikomu. Może oni też tak chcą, tylko ich bezformowa forma zdaje się ich strasznie zniewalać, bo muszą być undergroundowi, albo stracą cały szacunek u hipsterskiej braci, jako Ci-którzy-zaprzedali-dusze-komercji.

Jeszcze dwie rzeczy mi się przypomniały. Hipsterzy chcą być naraz vintage i undergroundowi, czyli słuchają bootlegów kapel garażowych z lat 80tych. Ale! Chcą być również awangardowi i tu widzę dwa zgrzyty. Awangardowość i bycie vintage, to czysta hipokryzja i oksymoron, ale awangardowość i bycie underground również brzmi śmiesznie, bo gdyby którykolwiek wynalazca chciał być undergroundowy to oni nie mieli by swoich iPhonów. A ta druga rzecz to taki trochę poemat dygresyjny. Otóż. Żeby być hipsterem trzeba być undergroundowym, ale aktualnie wszystko co jest hipsterskie jest już wręcz mainstreamowe więc jak oni mogą być hipsterami skoro są mainstreamowi? Możemy wręcz wysunąć z tego wniosek, że wszyscy nie hipsterzy są hipsterami.

sobota, 14 kwietnia 2012

O tolerancji rzecz krótka.

Ostatnio dużo słyszę i czytam o tolerancji. A także o tolerancji dla nietolerancji. Czy nietolerancja powinna być tolerowana? Według mnie tak, ponieważ jeśli ktoś uważa się za człowieka tolerancyjnego powinien tolerować wszystko, łącznie właśnie z nietolerancją, choć z drugiej strony czy nie jest to zgadzanie się na wszystko, czy nie jest to apatia, konformizm. Tak, konformizm chyba jest właściwym określeniem tego, choć nie można się nazwać prawdziwie tolerancyjnym jeśli czegoś się nie toleruje. Ja osobiście toleruję nie tolerancję i toleruję wszystko, kilku rzeczy nie rozumiem, albo nie szanuję. Ale jest jak jest i nie w mojej mocy to zmieniać. Część z tego co toleruję jest mi ciężko tolerować, bo są to rzeczy dość sprzeczne z moim oglądem świata, ale z drugiej strony, są takie od czasu dłuższego niż spędzę na tej planecie to co mi do nich, nie wiedziałem, że jestem, aż takim konformistą, bo konformizmem jest zgadzać się na wszystko nawet jeśli coś mi nie pasuje, ale jednocześnie forma jaką przyjąłem obliguje mnie do bycia tolerancyjnym wobec wszystkiego. Forma...Czy powinienem ją tolerować? Jako, że mnie nazywają "lewak"? Przecież "lewacka" wolność zabrania mi bycia nietolerancyjnym, z drugiej strony jak wolność może czegoś zabraniać? Przecież wolność to możliwość robienia czego się żywnie podoba, póki nie robię tym komuś krzywdy. Czy byciem nietolerancyjnym robię komuś krzywdę? Niby poglądy jak karty, trzymaj przy sobie, ale jak już je wykładasz, to komuś może to zrobić krzywdę. Tylko, już odchodząc od tej metafory, "ty masz prawo mieć swoje zdanie, a ja mam prawo mieć je w dupie". Mam nadzieję, że wytrzymacie moje ewentualne błędy, liczę na jakiś odzew od was, moi czytelnicy. W końcu nie po to piszę to, żeby się wygadać, tylko dla swobodnej wymiany poglądów.