sobota, 16 lipca 2011

Różne rzeczy chodzą mi teraz po głowie.

Głównie fragmenty piosenek, z powodu przepalonej karty dźwiękowej. I tak mi zaczęła "Vodka" Korpiklaanów chodzić po głowie, zacząłem się przez nią zastanawiać, czemu część ludzi inteligentnych przecież czasem już, w mojej skromnej opinii, nie pije, a po prostu chleje, do wysprzęglenia, czy też inaczej mówiąc "do urwania filmu". Tekst utworu daje pewne punkty zaczepienia, dlaczego tak może się dziać.

"Vodka, you're feeling stronger
Vodka, no more feeling bad
Vodka, your eyes are shining
Vodka, you are the real MAN
Vodka, wipes away your tears
Vodka, removes your fears
Vodka, everyone is gorgeous
Vodka, yeah vodka

[Chorus:]
Drinking is good for you, soon you are unconstrained
Drinking is good for you, here comes the womanizer
Drinking is good for you, not anymore lonesome
Drinking is good for you, and you will feel awesome"(dalsza część tekstu opowiada o przysiędze dla czystości wódki)
Poprawa samopoczucia, zerwanie z Gombrowiczowską "pupą", czy też "gębą". Zerwanie z konwenansami inaczej mówiąc, zwiększenie śmiałości wobec kobiet. I to jestem w stanie zrozumieć, samemu czasem wychylę kieliszek, ale dlaczego ktoś się doprowadza do stanu, w którym nie wie czy przy muszli klozetowej klękać, czy na niej siadać. Może zabawa w "retrospekcję" jest ciekawa, sklecanie całej nocy z urywków wspomnień, zdjęć, może filmików nagranych komórką. Taka zabawa w "małego detektywa", to może być ciekawe, ale nie uważam, żeby doprowadzenie się do stanu "dewastacji", było warte zastanawiania się, czy to na pewno cała noc została zrekonstruowana. Może też po prostu ludzie nie wiedzą co innego można robić w grupie, bo nie umieją ze sobą rozmawiać o wszystkim i zejście na jakiś bardziej inteligentny, czy glebocielesny(ciekawe, czy ktoś wymyśli jakie słowo tu jest), nie ma możliwości zaistnienia, a jeśli w takiej grupce pojawi się ktoś, kto może jakimś bocznym torem ten temat wprowadzić zostaje uznany za...szaleńca, tudzież wariata. Źródło powiedziało, że jeśli ktoś pije do wysprzęglenia, to raczej dlatego, że ma jakiś problem i taki "reset" podobno pomaga, nie sprawdzałem. Bardzo pasujące wydają mi się tutaj słowa Charlesa Bukowskiego:
"Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć.
Kiedy wydarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić.
A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz, żeby coś się działo."
Niektórzy uznają tego człowieka za kogoś wielkiego. Za wielkiego uznajemy kogoś, kto z własnej ułomności jaką jest ostateczne upodlenie się uczynił źródło zarobkowania. Na to przypomina mi się tylko cytat z Herberta, z dokumentu, który krąży gdzieś po Yt pod tytułem "Obywatel-poeta". Przytaczam z pamięci. "Jaki ze mnie autorytet moralny? Autorytetem nie może być ktoś, kto pije i pali. Palić przestałem, ale wciąż zdarza mi się napić." Zachęcam do obejrzenia całego dokumentu(pocięty na parę części na yt). Herbert, chyba prezentuje tu drugą skrajność-całkowitą abstynencję. Ale równie dobrze, może być, że ja nadintepretuję jego słowa i miał na myśli wypitą podczas jednej nocy(z reguły pija się w nocy, jakbyśmy się czegoś wstydzili) równowartość pół litra wysoko procentowego alkoholu na głowę(nie mam tu na myśli spirytusu, a wódkę, oraz inne alkohole o mocy~40% alc.). Jedyne co pozostaje mi do napisania na zakończenie, to to, że chyba nigdy nie zrozumiem tych ludzi, ale nie przestaję próbować, choć tylko w taki sposób.

3 komentarze:

  1. A tu Ci napiszę, że filozofia straszna - nie stawaj jeszcze, Adaś, moralnie nad grobem. I w ogóle nie wiem - aluzja to jakaś może...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie staję nad grobem, przynajmniej nie czuję, żebym stał. Po czym wnosisz, że stoję nad grobem? Nie była to żadna aluzja do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przemyślenia niewspółmierne do wieku ;)

    OdpowiedzUsuń