piątek, 14 sierpnia 2015

Problemy sławy w dobie cyfryzacji.

Nie mogę powiedzieć, żeby mnie to bezpośrednio dotyczyło, jednak bywając na różnych akcjach gdzie są zaangażowane osoby sławne widzę, że w relacji Sławna Osoba-fan, SO ulega urzeczowieniu. Po prostu ludzie robiąc sobie zdjęcia ze swoimi ulubionymi twórcami internetowymi(bo głównie na takich meetingach bywam) wyglądają jakby robili sobie zdjęcie z figurą woskową/zabytkiem, ale na pewno nie z żywym człowiekiem, który poniekąd właśnie dla swoich fanów przyszedł. A oni nic. Fotka, podpis i pa pa. Mnie osobiście zawsze bardzo ciekawiło jacy Ci ludzie są naprawdę. I przyznam szczerze, że mam szczerą nadzieję kiedyś ich poznać. W jakiś sposób wpłynęli, lub cały czas wpływają na mnie, na moje jestestwo i na moje bycie. Tak jak w poprzedniej notce napisałem przy pozowaniu. Też to była pewna wersja bycia celebrytą, epatowania sobą, ale z wymuszeniem skupienia na pozującym wielkiej uwagi. A aktualnie doświadczam z zewnątrz rozmycia uwagi i autorytetów, czyli widzę że ludzie słyszą, ale nie słuchają, patrzą, ale nie widzą. Brak w tym wszystkim cząstki świadomości odpowiedzialnej za skupienie. Można nawet wysnuć wniosek, że ludzie egzystują, ale nie żyją. A jedynym co powoduje jakiekolwiek znamiona podwyższonej aktywności jest nagła zmiana, która jak igła dźgająca nogę martwej żaby powoduje podrygi... Ale się patetyczny zrobiłem. Powinienem dostać nagrodę patanta roku(mutacja patosu z palantem).
Nie chcę dalej ciągnąć tego wątku, bo to po części już opisałem w poprzednich notkach, a po za tym nie to jest tutaj zagadnieniem. Wracając do sławy w dzisiejszych czasach, to jak odnosić się do kogoś kto jest sławny, ale jednocześnie nie jest sławny w taki poważny sposób? A przynajmniej w sposób, który nie jest uznawany za poważny. Bo jak uznawać kogoś za poważnego jeśli jest po prostu sobą? Nie dokonał żadnej metamorfozy, żeby stać się sławnym. Taki ktoś też się nie izoluje od widzów, a wręcz do nich lgnie. Nie ma żadnego kontrastu między nim, a społeczeństwo lubi kontrasty. I jeśli ktoś się nie wywyższa to czemu niby ma przecież być niezwykły? Ludzie jednak sami spłycają swoje interakcje ze swoimi idolami. Za dowód może posłużyć choćby to co Ajgor Ignacy(https://www.youtube.com/watch?v=ZbZNUVMfB4k&feature=youtu.be) mówi w wywiadzie u Łukasza Jakóbiaka. Mówi tam, że nawet nikt nie stara się z nim prowadzić normalnej rozmowy, a wszyscy jedynie mu potakują.
Jakie są wyznaczniki wspomnianej przeze mnie poważnej i nie poważnej sławy? Dystans do niej i do siebie w roli kogoś sławnego. Skłonność do obrażania się o cokolwiek. Wywyższanie się. Uważają się za lepszych od zwyczajnego człowieka, a nie do końca mają ku temu podstawy. Ale przez to, że gwiazdy od pewnego momentu(, który można nazwać początkiem nie kinematografii jako takiej, ale tej która miała już fabułę, bo wtedy zaczęły się gwiazdy.
A jeśli już przy gwiazdach jesteśmy, to czy nie jest jej los tragiczny? Być otoczonym ludźmi, którzy uwielbiają jeden fragment Twojego życia, podczas gdy każdy inny może się sypać, albo nawet i nie istnieć. Pisał o tym profesor Tadeusz Gadacz w swojej książce "O umiejętności życia". Przytoczył tam hipotetyczny przykład skrzypka, który na koncercie jest obdarowywany owacjami na stojąco, a po powrocie do swojej garderoby płacze, bo jest osamotniony. Profesor wyróżniał również samotność i osamotnienie. Samotność jest wyborem jednostki, może być czasowa, może być stała. Osamotnienie najprościej przyrównać do ostracyzmu, kiedy to wbrew naszej woli, czy też chęci bycia z ludźmi jesteśmy sami. Drugim, który o tym pisze jest Voltaire, muzyk, w swoim utworze "The Devil and mister Jones" (https://www.youtube.com/watch?v=XMHPWH4dUJ4&index=5&list=PLBrz0CctEXH7-u0jADiPJparhGBsgU4R7), opisuje walkę diabła z aniołem o duszę pana Jonesa, który może stać się wielkim w jakiejś dziedzinie życia, przepłaci to jednak anonimowością i osamotnieniem, choć na własne życzenie. Anielica mówi mu, że zbrodnią wbrew niebiosom jest choć na chwilę chować tak piękny uśmiech, żeby pokazał swoją twarz, a zawsze będzie kochany i nigdy nie będzie sam, ale nie będzie w niczym wybitny. Czy naprawdę trzeba płacić tak wysoką cenę, za sławę? Człowiek sławny daje w pewien sposób całego siebie ludziom, w krótkim wymiarze czasu, jednak danemu występowi, czy napisaniu książki musi się poświęcić całkowicie przez długi okres czasu, żeby takie coś z siebie wydać.
Tylko czemu jeśli ludzie lgną do kogoś takiego jak ćmy do ognia wciąż jest to osoba, tak naprawdę osamotniona. Tego w obecnym momencie nie wiem.

https://www.facebook.com/pages/LordTytusMandarynka/449225425101644

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz