poniedziałek, 19 października 2015

Wstęp do formowania

Po przeczytaniu "Ferdydurki" doszedłem do wniosku, że forma jest najgorszą rzeczą na ziemi, i że należy ją ograniczać do minimum. Tylko co jest tym minimum? Nie śmianie się na pogrzebach? Nie złorzeczenie nowożeńcom? Zachowywanie się odpowiednio do sytuacji chyba najprościej mówiąc, ale wtedy to minimum daje nam bardzo nie wiele przestrzeni osobistej na bycie sobą. Z jednej strony nie wiele, ale aż nadmiar mamy tej wolności przy takim pojęciu minimum. Przecież większość czasu spędzamy na ulicach i możemy robić tam co nam się żywnie podoba, oczywiście dopóki nie wchodzimy w konflikt z prawem. Więc czemu ludzie dziwnie się na mnie patrzą kiedy idę i śpiewam co mi w słuchawkach leci, albo kiedy zimą idę i mam na głowie...czapkę! I dobra, przyznaję się bez bicia, wygląda ona jak skalp barana, ale historii noszono już na głowach dziwniejsze rzeczy. Nie chcę tu wyjść na onanistę, ale może mi trochę zazdroszczą tego, że przemogłem się i noszę czapkę, którą oni może by i chcieli, ale nie założą, bo wiąże ich forma. Przecież stateczny człowiek po nawet tej magicznej czterdziestce nie może już zrobić nic głupiego, bo jest stateczny i po czterdziestce i mu nie wypada. [tutaj kończy się pierwsza część notki]
Byłem dziś, kiedy to piszę, czy parę dni przed tym jak to czytacie na ślubie mojego bliskiego przyjaciela, ceremonia była piękna, wszystko było bardzo pięknie ładnie, ale jako, że z naukami kościoła Katolickiego, to stojąc w ławce miałem trochę czasu na przemyślenia i tak się złożyło, że były to przemyślenia na temat tej notki, ponieważ chciałem do niej wrócić jeszcze zanim poszedłem na ślub, stąd kiedy doświadczyłem czegoś bardzo wyrazistego w formie jak ślub nie mogłem nie zacząć się zastanawiać nad tym wszystkim. I kiedy jeszcze-narzeczeni siedzieli przed ołtarzem, a kapłan pytał ich o to, czy sami niepodlegle podjęli decyzję o ślubie odpowiadali "chcemy", to po pierwsze dziwnym mi się wydało, że odpowiadali każde za oboje, czyli i jeszcze-narzeczona odpowiadała "chcemy", za chwilę później jeszcze-narzeczony odpowiadał na po raz drugi postawione to samo pytanie "chcemy", zamiast oboje odpowiadać, albo tylko za siebie i wtedy uzasadnione są dwa pytania, albo niech oboje odpowiadają naraz, wtedy uzasadniona staje się forma liczby mnogiej. Ale wracając do poprzedniej myśli, to uznałem, że byłby to świetny moment za zabawę w pomidora, nie uważacie? Wyobraźcie sobie taki dialog:
Ksiądz: Czy dobrowolnie i bez żadnego przymusu chcecie zawrzeć związek małżeński?
Panna młoda:Chcemy
Pan młody:Pomidor
Pewno trochę zbiłoby, to wszystkich z tropu. A, jeszcze przed tymi pytaniami, ksiądz powiedział, że narzeczeni chcą nam coś powiedzieć. I byłem święcie przekonany, że wstaną, wezmą mikrofony do rąk i z pełną powagą powiedzą "lubię placki", a potem wyjdą z kościoła jak gdyby nigdy nic. Ale nic takiego się nie stało. Formie stało się za dość. Czym właściwie dla mnie jest forma? Bo to może być taka do ciasta, może być forma muzyczna, albo taneczna. Korzystając z dostępnej mi wiedzy socjologicznej mogę się pokusić o jakąś pełniejszą definicję niż z te oparte na gdzieś zasłyszanych nie zawsze nawet wyraźnie przeze mnie zaznaczanych myślach filozoficznych. Korzystając z teorii Charlesa Cooleya i stworzonego przez niego pojęcia "oczekiwań sytuacyjnych", czyli wyciągniętego w przyszłość stereotypu. Wiemy, że dane wydarzenia z reguły przebiegają w określony sposób, więc tego po nich oczekujemy i jesteśmy mocno zmieszani kiedy nagle coś się zmienia. Zaś Erving Goffman, twórca bardzo ciekawej teorii dramaturgicznej, której wycinkiem, czy uszczegółowieniem jest rytualizm interakcyjny właśnie w tym rytualizmie interakcyjnym definiuje rytuał, jako czynności mające dla wykonujących je, szczególne znaczenie, wykonywane są one często w specjalnym miejscu, czasie, czasem przy udziale ważnej osoby. Lub tłumacząc to dokładnie tak jak on to opisał w swojej książce "Rytuał interakcyjny", jest to czasowe wejście w bardzo specyficzną rolę społeczną. Czym jest rola społeczna? Każdym statusem, który można przypisać danej osobie, od mężczyzny, przez rodzica, brata, syna, aż po urzędnika, dyrektora, czy blogera. Łącząc te dwie definicje, można stworzyć ich syntezę. I tak też zrobię, czyli forma jest dla mnie krótkotrwałym przyjęciem określonej roli społecznej i postępowaniem zgodnie z nią dla nie wprowadzania niepokoju. Gombrowicz powiedziałby, że jest to przyjęcie określonej gęby.
Tyle już napisałem i żadnej konkluzji. Jako libertarianin mogę wygłosić swoje zdanie, że im mniej narzuconej z zewnątrz formy, tym lepiej. Ale jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, którego będę bronił całym swoim jestestwem jednocześnie zdając sobie sprawę z możliwości tego, że bronię trudnej pozycji, oraz że każdy człowiek ma na każdy temat inne zdanie, ale tutaj wchodzimy już w fenomenologię. I te przemyślenia o formie mogą być trochę upolitycznione, by przekształcić je w rozmyślania o tym czy lepiej jest kiedy jednostka ma wolność niezdefiniowaną żadnymi prawami więc teoretycznie wolno jej również naruszać integralność innych osób, czy lepszym modelem jest wolność obwarowana prawami i przywilejami, gdzie wyraźnie wiadomo co komu wolno, a czego nie. Ale może nie uwnzioślajmy tak tej notki, to tylko blog. Wróćmy do poziomu międzyludzkiego, definiowania sytuacji na potrzeby chwili i tego co się wiąże z jej nie przestrzeganiem. Sytuację definiują wszystkie jednostki w niej udział biorące, dobrowolnie, choć nie zawsze są świadome tego jak wiele od każdej jednej pojedynczej zależy. W razie nagłego nie przestrzegania ustalonych zasad wobec wyłamującej się jednostki stosowane są różne wymiary ostracyzmu. Goffman pisał też, że kiedy jednostka sama zauważy "utratę twarzy" przez siebie, chce zapaść się pod ziemię, by po powrocie magicznie cofnąć się w świadomości ludzi do momentu przed popełnionym faux pas. Mimo, że sytuacje zbiorami są sobie podobne, czyli na przykład wszystkie śluby w danej wersji przebiegają podobnie, to w szczegółach są dopracowywane przez jednostki w trakcie trwania samego jednego konkretnego ślubu, ponieważ wszystko jest fenomenem. Forma jest też zatem możliwe, że czymś co porządkuje fenomeny. Tworzy w tym natłoku indywidualnych wrażeń jakieś... stereotypy? Tym zajmę się w następnej notce.


https://www.facebook.com/pages/Lord-Tytus-Mandarynka/449225425101644

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz