poniedziałek, 7 maja 2012

O cytacie z Witkacego.

"Lepiej skończyć w pięknym szaleństwie, niż w szarej nudnej rzeczywistości i marazmie" Witkacy
Czy faktycznie?
On mógł tak mówić, był znanym, choć nie zawsze najlepiej zarabiającym artystą. Znanym głównie ze swoich wybryków, objawiających się w zachowaniu i pracach. Większość z nas gdyby próbowała żyć zgodnie z tą zasadą najpewniej skończyłaby albo w psychiatryku, albo w więzieniu, lub w jakimś wariancie pośrednim między jednym, a drugim. Bo to, że on z adresowania listów uczynił działalność niemalże eseistyczną, był gdzieś o tym artykuł w necie, niestety trudno go znaleźć, bo Witkacy podany był tam tylko jako ciekawostka w kontekście nieumiejętności Polaków w adresowaniu listów to pikuś, ale eksperymenty ze środkami psychoaktywnymi, tworzenie pod ich wpływem prac plastycznych i jeszcze notowanie w ich rogach jakie substancje dały ten efekt to lekka przesada zakrawająca z jednej strony na szaleństwo, a z drugiej strony w tym szaleństwie jest metoda, bardzo metodyczna praca mająca na celu sprawdzenie reakcji różnych używek na organizm ludzki. Bo tak to tylko na pająkach to testowali, pajęczyny po różnych narkotykach (zawsze podawanych pojedynczo) bardzo się od siebie różniły. Wracając do tematu, gdybym ja chciał skończyć "w pięknym szaleństwie", już dawno byłbym sąsiadem mojej polonistki w Babińskim. Nie żeby udało mi się tam, którąś wpędzić, po prostu mieszka blisko. Teraz mi się pomyślało, że trzeba zadać sobie pytanie czy szaleństwo w ogóle może być piękne?
Czy nauczycielka życia zna jakiegokolwiek szaleńca, który stworzył coś pięknego?
Van Gogh- kolejny, który używał ciekawych rzeczy opiaty i absynt, ponadto był faktycznie chory psychicznie. Pasuje tu też połowa dekadentów, bo chyba wyszli z założenia, że jeśli świat się kończy to czemu się nie zabawić. Choć gdzieś usłyszałem, że w każdym geniuszu tkwi szczypta szaleństwa...Czyli jeśli to stwierdzenie jest prawdziwe to cały postęp kulturalno-technologiczno-moralny jest efektem działań jednostek mniej lub bardziej niezrównoważonych psychicznie. Nikola Tesla doskonale do tego pasuje. Panicznie bał się gołębi, mył ręce co 10 minut i miał obsesję na punkcie liczby 3. Jednocześnie był geniuszem.
Stworzył mnóstwo wynalazków o części nadal tylko krążą plotki, czy legendy, bo są utajnione. Dzięki niemu mamy radio, Marconi po prostu poskładał jego wynalazki(których nie opatentował o ile mnie pamięć nie myli) do kupy. Tesla stworzył także cały(czy też tylko dał podwaliny) alternator, bez którego bylibyśmy nadal na etapie samochodów na parę, albo na korbę. Był jednym słowem geniuszem i szaleńcem. Ciągnąc dalej wątek o szaleństwie geniuszy można szaleństwo podciągnąć pod dowolne uszkodzenie psychofizyczne, czego przykładem może być Hawking, albo Savanci...Właśnie, Savanci, genialni idioci, debile, czy jak ich tam nazwiemy w potoku słów, najwłaściwiej było by jednak po prostu użyć określenia savant. Tak czy siak są to osoby z zespołem Dauna jednocześnie wykazujące wręcz niesamowite zdolności w jakiejś dziedzinie, znany jest przypadek savanta, który zna rozwinięcie dziesiętne liczby Pi do bodajże trzechsetnego, albo i dalczego miejsca po przecinku., on jest w ogóle genialny z matematyki. http://pl.wikipedia.org/wiki/Sawant Z resztą macie, poczytajcie. Ale in media res, z jednej strony Witkacy ma rację, że pięknie wygląda życiorys, który jest jak wiele fajerwerków wybuchających jeden po drugim, ale z drugiej strony nie zbudujemy na tym trwałej cywilizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz