środa, 13 czerwca 2012

O euro.

Euro, euro, sreuro kurwa! Już mi się delikatnie mówiąc to wszystko uszami wylewa. Rozumiem, że sejm przestał pracować na te 35 dni? Na pewno coś przepychają tylko obudzimy się jak zwykle z ręką w nocniku. Wiem, że to wielkie wydarzenie sportowe, ale no ile można. Choć z drugiej strony gdyby nie euro pewno bylibyśmy zasypywani doniesieniami o kolejnej "pandemii" grypy jakiegoś zwierzęcia. Czekam na Warszaw...Pfu! Łosiową grypę. Objawami będą wydęte wargi nie chęć do mięsa i poruszanie się na czterech kończynach. A po euro już wiem co będzie głównym tematem wiadomości. Problemy finansowe stadionów. W Krakowie już jest z tym problem, bo miasto praktycznie wcale nie ma kasy, a oba stadiony mają status miejskich. Jesteśmy jedynym tak podzielonym miastem. Podzielonie-zjednoczonym, bo żadna drużyna nie czuje się pokrzywdzona, a może nie tyle drużyna, co kibice i działacze, bo piłkarzy to raczej nie obchodzi, oni nie są przywiązani do stadionu jakoś bardzo. Jesteśmy miastem z rozdwojeniem jaźni. I po co? Ładny stadion jest za mały, a ten większy jest w opłakanym stanie i nic innego niż mecze się tam nie da przeprowadzić. Z resztą kto to widział stadion bez trybun na narożnikach korony, tak się tą część nad murawą chyba nazywa. A nasz koszyk Narodowy potrzebuje 70 koncertów Madonny(niestety dokładna suma ginie w mrokach internetu) rocznie, żeby wyjść na zero z kosztami utrzymania. Po co? A najlepsze, że podobno są nie u nas, ale jednak droższe stadiony. Nawet porządnej masakry nie można na tym Stadium zrobić. I to potrzeba tych 70 koncertów Madonny chyba abstrahując od potężnej powierzchni konferencyjnej i gastronomicznej jaka jest na terenie. Także Euro spoko, ale co potem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz